Stało się to, co miało się stać… Nasza Yamaha dostała poważne wzmocnienie – gmole. Długo poszukiwane, bo wybór był niełatwy. Albo za małe imitacje ochrony, albo zbyt wielkie, odstające, ordynarne rurska. A rzecz polegała na uzyskania kompromisu.
W końcu gmole zostały wybrane od producenta z okolic Częstochowy. Montaż wymagał trochę wysiłku intelektualnego, ponieważ trzeba było wypozycjonować dodatkowe wsporniki mocowane pod owiewkami. Z początku wyglądało tak jakby nie było szansy, by obie strony miały pasować do siebie, jednak w miarę skręcania wszystko idealnie się złożyło.
Efekt końcowy jest zadowalający – dobrze wygląda, nie szpeci motocykla. Na dodatek po położeniu motocykla na trawie okazało się, że plastiki i zbiornik są daleko od ziemi. Mimo to nadal dolna cześć silnika oraz dekle boczne od sprzęgła i alternatora nie są osłonięte – następna faza to płyta osłaniająca silnik.