Pytanie o jedzenie w Birmie, to jedno z najczęstszych, które pojawia się podczas naszych prelekcji czy rozmów o tym kraju. Wbrew temu, co część osób myśli, nie jada się tam robaków 😉 Mało tego, kuchnia azjatycka tak mocno wsiąkła już w nasze europejskie żołądki, że menu wcale nie musi być dla Was zaskoczeniem. Ale jest też kilka rzeczy, które mogą zdziwić.
Wszechobecny makaron i ryż
Podstawę większości posiłków w Birmie stanowi makaron lub ryż. Oczywiście mają one dziesiątki rodzajów, więc w większych restauracjach możecie wybrać jaki konkretnie chcecie. Ryż można jeść smażony, gotowany, pieczony czy zmielony. Natomiast makaron Birmańczycy dzielą ze względu na grubość. Gruby makron nitki to tzw. nangyi, zwykły makaron nitki to nantay, a płaski makaron wstążkowy to nanpya. Jest także makaron nanthay, który jest najbardziej cienki. Jedno jest pewne – od tych składników raczej nie uciekniecie. Jecie je więc z reguły na śniadanie, obiad i kolację, tylko w innych wariantach.
Do ryżu lub makaronu dokłada się oczywiście mnóstwo dodatków. To przede wszystkim mięso. I tutaj nie ma zaskoczenia – kurczak, wołowina, wieprzowina. Ponadto warzywa – często fasola, kalafior, bób. Bardzo popularne są też owoce morza. Na co dzień je się zwłaszcza krewetki i kalmary. Do tego obowiązkowo sos z ostrą papryczką oraz czosnkiem. Składniki zazwyczaj podawane są w osobnych miseczkach.
W Mjanmie z pewnością nie będziecie narzekać na brak owoców. Do najpopularniejszych należą: banany, truskawki (!), awokado, mango, arbuz i ananas. Znajdziecie tu także owoce, które nieco trudniej kupić w polskich sklepach (choć ostatnio powoli się to zmienia): rambutan, mangostan, owoc chlebowca, jabłko cukrowe, smoczy owoc czy durian.
Kuchnia birmańska czerpie też sporo od swoich sąsiadów. W wielu miejscach można na przykład spotkać restauracje indyjskie i trzeba przyznać, że radzą sobie całkiem nieźle.
W Mjanmie do jedzenia raczej nie używa się noża. Większość potraw je się łyżką, czasem widelcem. Oczywiście są też pałeczki, ale wbrew naszym obawom, nie było takiej sytuacji, że były tylko i wyłącznie one.
Zupy
W Azj Południowo-Wschodniej dużą popularnością cieszą się zupy. Przy czym musicie wiedzieć, że są one znacznie bardziej syte niż nasza warzywna czy grzybowa. Zawierają wiele warzyw oraz makaron i są to z reguły duże porcje. Dzięki temu można je spożywać jako główny posiłek dnia – zapewniamy, że długo nie będziecie głodni. Birmańczycy jadają takie zupy także na śniadanie.
Ponadto podczas obiadu, w ramach zamówienia, często dostaje się niewielką miseczkę zupy jako przystawkę. Jest to na przykład rosół, krem z fasoli czy cebulowa. Oczywiście nie są tak syte jak te, o których wspominamy wyżej, jednak to kolejny element, który urozmaica posiłek. Do wielu zup dodaje się tutaj imbir.
Inny poziom smaku
Jadąc do Mjanmy musicie wiedzieć, że generalnie Azjaci mają inny poziom smaku niż przeciętny Europejczyk. Wszystko jest tu bardziej ostre, słone i słodkie.
Jednak nie macie się czego obawiać. W Birmie, która staje się coraz bardziej popularna turystycznie, jest sporo knajpek, które w menu mają zaznaczony poziom ostrości dań. Jeśli nie lubicie więc ostrych potraw po prostu nie wybieracie ich z menu. Jeśli nie ma takiej informacji w menu to po prostu zaznaczcie na wstępie, że danie ma nie być ostre (choć i tak pewnie trochę będzie, ale wtedy w ramach rozsądku). Ponadto, nawet jeśli będziecie jeść w knajpach, gdzie przesiadują głównie miejscowi, to często obsługa widząc Was – „białych” zrobi te dania nieco łagodniejsze niż dla reszty. Warto też wspomnieć, że ostry jest głównie sos, który dostaje się w osobnej miseczce, więc to często od klienta zależy jak ostre będzie miał danie.
Nawet jeśli lubicie słodkości, to z pewnością zauważycie, że zdecydowana większość napojów jest tu dużo słodsza niż w Europie. Mowa zarówno o sokach przygotowywanych w restauracjach, jak i o napojach butelkowanych, typu ice tea czy cola. Nawet Daniel, który sypie do kawy 3 łyżeczki cukru, w pewnym momencie miał już przesyt tej słodkości.
Co do picia?
Wiecie już, że prawie wszystkie napoje produkowane na rynek birmański są mocno słodkie. Dlatego my staraliśmy się ich unikać, choć trzeba przyznać, że nie zawsze było to możliwe.
Podczas naszego wyjazdu w trakcie dnia piliśmy głównie butelkowaną wodę. W knajpach raczej trzeba zrezygnować z zamawiania wody, chyba że dostanie się ją w butelce i bez lodu. Dziś już wiemy, że najlepiej było ją łączyć w imbirem oraz cytryną. I ten sposób polecamy, bo sprawdza się w upały. Na gorąc dobra jest też woda kokosowa. Jest tania, a dobrze nawadnia organizm.
Spora część lokali na stolikach ma już filiżanki i czajnik z herbatą. Ten napój jest tutaj darmowy. Poza tym smaczne są różnego rodzaju owocowe koktajle.
Zaś wieczorem… Do kolacji przeważnie piliśmy piwo – Myanmar Beer lub Mandalay. Trzeba przyznać, że były całkiem ok, choć nie wiem czy nasza ocena nie jest związana z tym, że każde piwo w taką pogodę smakuje dobrze. Co ciekawe, są one stosunkowo drogie. Kosztuje w granicach 2000 kyatów, czyli prawie tyle samo co cały posiłek.
Ponadto systematycznie „dezynfekowaliśmy się” tutejszą whisky, której cena jest śmiesznie mała, bo w przeliczeniu na nasze złotówki wynosi około 8-10 złotych (w podobnej kwocie co kufel Mandalay Beer). Najpopularniejszą marką jest Grand Royal. Smakowaliśmy także rum (Mandalay Rum), który jest jeszcze tańszy niż whisky. Żyć, nie umierać!
Gdzie jeść i za ile
Wiecie już jak wyglądają ceny napojów wyskokowych 😉 A ile kosztuje jedzenie w Birmie? Sporo zależy od knajpy, którą się wybierze, tzn. czy jada się w restauracjach dla turystów czy na przykład (dosłownie) na ulicy. Zauważyliśmy też różnice w zależności od regionu – najtaniej jedliśmy w Mandalay, najdrożej na wybrzeżu, w Ngwe Saung. Warto jednak podkreślić, że jedzenie ogólnie jest tanie, więc dla nas i tak są to różnice kilkuzłotowe.
Ceny za danie obiadowe wahają się od 2000 do 5000 kyatów. Do tego trzeba doliczyć koszt napoju, czyli tak jak wspomnieliśmy wcześniej ok. 2000 kyatów. Nie jest przyjęte w tutejszej kulturze dawanie napiwków.
Gdzie jadać? Mówi się, że tam, gdzie jadają miejscowi. W Birmie ta zasada sprawdza się, choć trzeba przyznać, że nie zawsze. Jak już wspomnieliśmy, mieszkańcy Mjanmy mają zupełnie inne smaki. Nie przeszkadza im także jedzenie zimnych posiłków (takich, które powinny być ciepłe). Popularny wśród miejscowych jest także tzw. street food, czyli nic innego jak jedzenie na ulicy. My też tak jadaliśmy i smakowało nam. Jednak pamiętajcie, że osoby wydające tam jedzenie przeważnie nie mówią po angielsku i trzeba dogadywać się na migi, a może się zdarzyć tak, że dostaniecie co innego niż chcieliście.
Zatrucia pokarmowe?
Niestety w Mjanmie poziom przestrzegania zasad higieny jest dużo niższy od tego do którego przywykliśmy. Widać to często na targach, gdzie mięso może leżeć kilka godzin bez żadnej lodówki. Ale widać do również w lokalach gastronomicznych. Nasze obserwacje są takie, że w zasadzie nie ma dużej różnicy pod tym kątem między street foodem a restauracją dla turystów. Naczynia często myje się w jednej misce, w tej samej wodzie, przez cały dzień. Wspominaliśmy też o darmowej herbacie. Zdarza się, że filiżanki stoją na stole w miseczce z wodą. Klient przychodzi, nalewa sobie herbaty, pije ją, po czym naczynie odkłada z powrotem do miseczki. Następnie przychodzi kolejny i robi to samo, i tak dalej…
Jak widać w Birmie nie trudno o zatrucie pokarmowe. Ale nie można też panikować za każdym razem gdy zobaczy się brudny widelec, bo inaczej nasze wakacje zamieniłyby się w koszmar. Dlatego we wszystkim trzeba zachować umiar. Niestety wiele zależy od naszego organizmu i szczęścia. Jedni będą jeść owoce, które przed chwilą były obierane brudnymi rękami, potrawy nieznanego pochodzenia źle umytymi sztućcami… i nic im nie będzie. Inni zaś będą mieli pecha i zatrują się w ekskluzywnej restauracji.
Nie ma złotego środka, żeby ustrzec się przed zatruciem, choć są oczywiście sposoby, by zmniejszyć ryzyko. Można brać probiotyki (najlepiej zacząć jeszcze przed wyjazdem), można „odkażać się” alkoholem. Przed posiłkiem należy myć ręce lub/i używać antybakteryjnego żelu do rąk. My mieliśmy także swoje sztućce, ale podczas 3-tygodniowej podróży użyliśmy ich tylko raz. Wiele osób radzi stopniowo wprowadzać do swojej diety kolejne składniki, zaczynając od jedzenia samego ryżu.
Jedzenie w Birmie – czy smakowało?
Kuchnia birmańska to przede wszystkim duża różnorodność. Gdy pójdziecie na jakikolwiek targ, sami zobaczycie, że w składnikach można przebierać. Trzeba przyznać, że na początku naszej przygody jedzenie w Birmie nas nie zachwyciło. W Mandalay często dostawaliśmy zimne posiłki, co psuło cały ich smak. Czasem mięso było żylaste albo zbyt suche. Ale tak jak w Polsce, zdarzają się lepsze i gorsze knajpy, dlatego bierzemy na to poprawkę i ogólnie oceniamy tą kuchnię jako smaczną.
W zależności od regionu je się trochę inaczej. Chyba najlepszą kolację jedliśmy podczas trekkingu wokół Kalaw. Przygotował ją nasz przewodnik, a gotowanie trwało aż 4 godziny! My pomagaliśmy, dzięki czemu mogliśmy się trochę dowiedzieć o tamtejszej kuchni i zwyczajach. Dlatego jeżeli będziecie mieli okazję zjeść posiłek u miejscowych, koniecznie skorzystajcie z niej.
Menu w restauracjach jest przeważnie obrazkowe, więc nie powinniście mieć problemu z wybraniem dania. Wspomniana już wcześniej różnorodność sprawia, że każdy tutaj znajdzie coś dla siebie. Co prawda po pewnym czasie, zaczęliśmy już intensywnie myśleć o zjedzeniu schabowego, ale nie zmienia to faktu, że jedzenie w Birmie przypadło nam do gustu. Sami staramy się czasem odtworzyć tamtejsze smaki, choć jest to dość trudne bez tamtejszych przypraw czy warzyw.