Postanowiliśmy iść (a w zasadzie jechać ;)) za ciosem i wystartować w kolejnym rajdzie. Rajd Motocyklowy Doliną Bobru to impreza organizowana już od od 7 lat i ciesząca się sporym uznaniem wśród motocyklistów. Jego niewątpliwą zaletą jest przede wszystkim miejsce, pełne niesamowitych widoków i ciekawych tras.
Rajd Bobrowy – na czym polega zabawa?
Rajd polegał na przejechaniu wyznaczonej poprzez itinerer trasy oraz zaliczeniu zadań przy specjalnie przygotowanych przez organizatorów punktach. Największy trud był w tym, że owe miejsca były oznaczone pomarańczowymi przedmiotami, które przez nieuwagę można było łatwo ominąć. I tak zdarzało się, że co rusz któraś z grup nie zauważyła znaku i tym samym traciła cenne punkty… Z drugiej jednak strony, jeśli ktoś był zbyt mocno wyczulony na pomarańczowe rzeczy, to mógł zatrzymywać się przy każdym gospodarstwie – taki kolor miały pokrywy od większości wystawionych przy ulicy koszy na śmieci 😉
Przy oznaczonych punktach przygotowano dla uczestników różnorakie zadania. Często padały pytania, gdzie trzeba było się wykazać pewną wiedzą na temat terenu, po którym się poruszaliśmy. Na całe szczęście z reguły można było korzystać ze wszystkich możliwych źródeł (dziękujemy Wujkowi Google). Były też konkurencje sprawdzające naszą sprawność fizyczną, jak na przykład slalom rowerem. Do ciekawych należało zadanie, w którym trzeba było ogolić balon brzytwą.
Co zobaczyliśmy?
Trasę ustalono tak, aby uczestnicy mogli spotkać się z możliwie jak największą liczą lokalnych zabytków i atrakcji. Tym samym mieliśmy okazję zwiedzić Pałac w Karpnikach (obecnie w trakcie remontu) czy Wieżę Rycerską w Siedlęcinie. Mogliśmy również podziwiać piękne widoki przy zaporze Pilchowice.
Nasza drużyna, składająca się z 2 motocykli, standardowo wystartowała jako jedna z pierwszych. Mieliśmy dość dobre tempo i na metę przybyliśmy dość szybko. Oczywiście nie liczył się tutaj czas, a głównie liczba zdobytych w zadaniach punktów. Trochę szkoda, że w zasadzie nie była brana pod uwagę ilość przebytych kilometrów, bo tym razem po doświadczeniach w Jura Rally bardzo pilnowaliśmy, żeby nie nadrobić trasy. Ale nie poszło źle, zajęliśmy 15 miejsce 🙂
Rajd bobrowy organizacyjnie został dobrze przygotowany. Do dyspozycji uczestników był ośrodek wraz z polem namiotowym. Było ognisko, był grill. Niestety troszkę pogoda nie dopisała. O ile podczas rajdu było znośnie, to już wieczorami było naprawdę zimno. Dobrze, że byliśmy przygotowani na taką sytuację. Z domu zabraliśmy samopompujące się materace, ciepłe śpiwory, termiczny koc, a nawet czapkę… To wszystko odbiło się na bagażu, który sprawił, że nasza Yamaha stała się o wiele cięższa i trudniejsza do prowadzenia. A wracając jeszcze do wyżej wymienionych materacy, to mimo wszystko lepiej mieć przy sobie jeszcze coś, co wspomoże te „samopompowanie” (my mieliśmy :D).
Rajd bobrowy 2014 uznajemy za udany. Łącznie przez cały weekend przejechaliśmy 500 km. Nie da się ukryć, że do domu wróciliśmy mocno zmęczeni. Korzystając, że jesteśmy w tych okolicach, po drodze zwiedziliśmy jeszcze kilka ciekawych miejsc, które już od jakiegoś czasu planowaliśmy zobaczyć. Ale o tym będzie mowa w następnym poście.