Zwiedzać Myanmar i nie odwiedzić Bagan, to jak być w Rzymie i nie widzieć papieża. To właśnie Bagan jest największą atrakcją w kraju, czymś, co przyciąga rzesze turystów. Nie ma osoby, która zobaczyłaby zdjęcie stamtąd i nie chciałaby tam pojechać. Co sprawia, że to miejsce jest takie niezwykłe? Co warto zobaczyć? I wreszcie – jak w rzeczywistości wygląda zwiedzanie Bagan? Odpowiedzi na te i inne podobne pytania znajdziecie w poniższym teście.
Chore marzenie króla
W Bagan, na powierzchni ponad 100 km² znajduje się ponad 2000 obiektów kultu. Dużo? No jasne, że tak! Jak to się wszystko zaczęło? Początki miasta związane są z pierwszym władcą birmańskim Anawrahtą, który rządził państwem w XI wieku. Niewątpliwie był on wyznawcą ortodoksyjnego odłamu buddyzmu. Dlatego sprowadził lub wziął w niewolę wielu artystów, rzemieślników i mnichów. To Anawrahta i jego następcy wybudowali na tym terenie tysiące świątyń. Mocne zaangażowanie w sprawy religijne doprowadziło królestwo birmańskie do kryzysu ekonomicznego, aż wreszcie, po najeździe wojsk mongolskich – do upadku.
Z powodu najazdów oraz licznych trzęsień ziemi do czasów współczesnych przetrwała tylko część zabytków. Szacuje się, że jest to około 2200 świątyń. W 2016 roku miało miejsce kolejne trzęsienie ziemi, które zniszczyło niektóre budowle. Cześć z nich polega dziś renowacji.
Dojazd i nocleg
Terytorium Bagan podzielone jest niejako na 3 części: Stary Bagan, Nowy Bagan i Nyaung U. W tym pierwszym znajduje się najwięcej zabytków, zaś ostatni traktowany jest jako baza wypadowa dla turystów. Mieści się tam mnóstwo hoteli i restauracji, w zasadzie na każdą kieszeń.
My nocowaliśmy w Shwe Nadi Guest House. Jest to pensjonat o średnim standardzie i też odpowiedniej do warunków ceny. Łazienki w pokoju nie mieliśmy, ale przynajmniej było okno i sprawna klimatyzacja (a z tym różnie bywa w birmańskich hotelach). Śniadania urozmaicone.
Do Bagan dojedziecie z praktycznie każdego większego miasta w kraju. Regularnie krążą tu autokary z Mandalay czy z Rangunu. Za przejazd z Mandalay do Bagan zapłaciliśmy 9000 kyatów (przewoźnik „OK”). Można też przylecieć tu samolotem, bo w odległości ok. 3 km od Nyaung U znajduje się lotnisko. Inną opcją są pociągi oraz promy rzeczne, znacznie mniej popularne ze względu na dłuższy czas podróży.
Co ważne, za wjazd do strefy Bagan musicie zapłacić 25 000 kyatów (lub 15$). Bilet warto nosić przy sobie.
Zwiedzanie Bagan
Bagan zwiedzać można na kilka sposobów. Do niedawna jeszcze królowały tu rowery. Można je wynająć za 2000-3000 kyatów/dzień. Obecnie jednak rowery zostały wyparte przez skutery (e-bike). Koszt wynajęcia to ok. 7000 kyatów/dzień. Jeśli planujecie poruszać się nim we dwójkę, to przy wyborze zwróćcie uwagę na długość siedzenia. Inaczej osoba z tyłu będzie siedziała na stelażu, co jest mało komfortowe. Nie zmienia to jednak faktu, że e-bike jest lepszym rozwiązaniem niż rower, chociażby ze względu rodzaj dróg, ogrom terenu i upał. Chętni mogą też wynająć zaprzęg konny.
Wstęp do świątyń jest darmowy, choć ktoś może sprawdzać Wasz bilet wstępu do strefy). Są też miejsca, gdzie trzeba uiścić dodatkową opłatę. Jest to m. in. Pałac Królewski (5000 kyatów) oraz Muzeum Archeologiczne (5000 kyatów).
Pałac jest jedynie repliką budowli, która miała tu istnieć za czasów Anawrahty. Prezentuje się ciekawie, zwłaszcza ilość złota może przytłaczać. Jednakże po obejrzeniu tutejszych świątyń, może nie zrobić na Was tak dużego wrażenia.
Podobnie sprawa ma się z muzeum. Budynek jest ogromny, ma 2 piętra, a jego centralnym puntem jest hol, wokół którego rozciągają się poszczególne sale. Na tych pomieszczeniach zgromadzono liczne eksponaty znalezione na terenie archeologicznym Bagan mające wysoką wartość historyczną. Są też miniatury tutejszych świątyń. Niestety, w muzeum nie można robić zdjęć aparatem fotograficznym – trzeba go oddać na przechowanie do specjalnych szafek. Rozwiązaniem jest korzystanie z telefonu komórkowego, czego nikt nie zabrania.
Najpopularniejsze świątynie
Trzeba mieć świadomość, że gdy mówi się o tak ogromnej liczbie świątyń, to w tej puli znajduje się każda, nawet najmniejsza budowla. Oczywistym jest, że będąc w Bagan 2-3 dni, nie zobaczycie każdej świątyni. Zresztą nie miałoby to większego sensu, bo są one do siebie podobne i po odwiedzeniu kilkudziesięciu na pewno każdemu by się znudziło.
Jest jednak kilka pagód, które wyróżniają się na tle innych. Wśród nich jest na przykład pagoda Shwesandaw. Ta biała świątynia w kształcie piramidy, jest idealnym miejscem na podziwianie wschodu czy zachodu słońca.
Jedną z największych i najlepiej zachowanych świątyń w Bagan jest Ananda. Ta ponad 50-metrowa budowla powstała na przełomie XI i XII wieku. Jej centralnym punktem są cztery przedstawienia stojącego Buddy. Warto przyjrzeć się też scenom z Jataki znajdującym się u podstawy stupy.
Ciekawa jest też Shwezigon Paya. To jedna ze starszych budowli na tym terenie, dlatego stała się wzorem dla innych stup w całym kraju. W czasie gdy my ją odwiedziliśmy była w remoncie (marzec 2017), ale to nie umniejszało jej urodzie i potędze. Podobno w środku stupy znajduje się ząb i kość Buddy Gautama.
Za największą w Bagan uważana jest pagoda Dhammayangyi, najwyższą – Thatbyinyu, zaś za najbardziej elegancką została uznana świątynia Gawdawpalin. Nam z kolei spodobała się pagoda Htilominlo. Bardzo specyficzna jest położona przy rzece Bu Paya.
Drugie oblicze Bagan
Mając takie atrakcje, nic dziwnego, że Bagan przyciąga tysiące podróżników ze wszystkich stron świata. Dominują Amerykanie, Anglicy, Niemcy oraz Chińczycy. Sporo jest także turystów z samej Birmy, którzy podróżują całymi rodzinami. Widać to nie tylko w licznych knajpach w Nyaung U, ale także, a nawet głównie, podczas wschodów i zachodów słońca.
By móc obserwować wschód słońca na którejś z większych pagód w Bagan, trzeba wstać ok. 4 rano. Do Starego Baganu pędzi się więc jeszcze w ciemnościach. Szok następuje pod świątynią, gdy niczego nieświadomy turysta orientuje się, że nie jest jedyny. Mało tego – jeszcze kilka minut i mógłby w ogóle nie zmieścić się na żadnym z pięter pagody. Bo pojawiają się tam też całe autokary.
Nie inaczej sprawa ma się wieczorem. Po dobre miejsce trzeba przyjść kilka godzin przed planowanym zachodem. Raz wybraną miejscówkę trzeba pilnować, więc siedzi się tak w jednym miejscu cały czas. I za bardzo nie ma odwrotu, bo na piramidę wdrapują się nowe osoby, a przejścia są wąskie i do tego strome. Nie daj Boże, komuś zachce się do toalety!
Najbardziej popularną pagodą z punktem widokowym jest wspomniana wcześniej Shwesandaw Paya. Ale na szczęście jest też wiele mniejszych świątyń, gdzie można spokojniej obserwować wschody i zachody. Dlatego drugiego dnia wybraliśmy się na Shwe Leik Too. Tu również było trochę ludzi, ale zdecydowanie mniej, a i atmosfera o wiele przyjemniejsza.
Właśnie – atmosfera! Niestety, mocno widoczni są angielscy turyści, który – co tu dużo mówić – są często chamscy i głośni. Trochę w myśl zasady: mam pieniądze, mogę wszystko.
Innym, mniej atrakcyjnym obliczem Bagan, o którym nie przeczytacie w przewodnikach, jest ogromna bieda. Mając e-bike mogliśmy jeździć nawet do najodleglejszych świątyń. Mijaliśmy skromne domy mieszkańców Baganu. Gdy tylko zatrzymywaliśmy się w takich miejscach, od razu podbiegały do nas kilkuletnie dzieci, próbujące sprzedać namalowane własnoręcznie obrazki.
Niezapomniane Bagan
Ten wpis powstał jako jeden z ostatnich o Myanmarze. Niełatwo było go napisać, bo prawda jest taka, że żadne słowa nie opiszą tego jak niezwykłe jest Bagan. Nawet osoby, które zwiedziły już niemal cały glob, podkreślają, że to jedno z najbardziej niesamowitych miejsc na Ziemi. Wrażenie robi ogrom całego terenu, wielkości i majestatyczność świątyń, jak również ich pieczołowite wykonanie.
Zwiedzanie Bagan, mimo ogromnego upału i mojej nienajlepszej kondycji akurat w tym czasie, było wielką przygodą. Jestem pewna, że gdy tam pojedziecie nic już nie będzie takie samo. Wszystkie swoje następne podróże będziecie porównywać do tej. Bo takich wrażeń nie popsuje nawet stopniowa komercjalizacja tego miejsca.