Maroko na całym świecie słynie z oleju arganowego, dywanów, placu Jemaa El Fna, słonecznej pogody i… pysznego jedzenia! Dlatego, gdy wybieraliśmy się do Maroka, wiedzieliśmy, że nie będziemy chodzić tam głodni. Bo jedzenie w Maroku jest przepełnione różnymi smakami, czasem na pozór do siebie nie pasującymi i przez to bywa zaskakujące. Specjalnie dla Was postanowiliśmy zrobić przegląd tego, co możecie tam zjeść oraz wypić.
Tadżin (Tajine)
To chyba najbardziej popularna marokańska potrawa, którą dostaniecie w każdej restauracji. Skład, a tym samym smak tadżinu, różni się w zależności od… preferencji kucharza. Możecie tam więc znaleźć mięso (kurczak, wołowina), ryby, warzywa (marchewka, fasola, ziemniak, oliwki), suszone owoce (śliwki) oraz oczywiście zioła. Prawda jest taka, że jedliśmy kilka tadżinów i każdy smakował i wyglądał inaczej.
To, co łączy poszczególne tadżiny to sposób przygotowania i podania. Potrawę piecze się w specjalnym glinianym naczyniu (które zresztą również nazywa się tadżin) postawionym nad rozżarzonym węglem lub drewnem. Co ciekawe, naczynie to możecie także kupić na lokalnym bazarze i przywieźć ze sobą do Polski! O ile oczywiście macie trochę wolnego miejsca w plecaku ? O tym co jeszcze możecie kupić w Maroku przeczytacie >tutaj< < (opens in a new tab)">>>tutaj<<
Wracając do samej potrawy – nam mocno przypadł do gustu tadżin kefta. To mięso jagnięce (z reguły) uformowane w kulki i gotowane w sosie pomidorowym. Pod koniec w środek dania wbija się… jajko. Tę „odmianę” tadżinu jedliśmy m. in. w Essaouirze.
Kuskus
Polakom kojarzy się z rodzajem kaszy, a tymczasem w Maroku jest to całe danie, gdzie kasza wydaje się być jedynie dodatkiem. W tej potrawie jest ona dosłownie przysypana dużą ilością warzyw (podobnie jak w przypadku tadżinu mogą to być m. in. marchew, fasola, ciecierzyca, cukinia, dynia, cebula) oraz mięsa (my spotykaliśmy się głównie z opcją z kurczakiem). Oczywiście danie to może być podane również w wersji bezmięsnej.
Kuskus jest kolejnym bardzo popularnym daniem w Maroku, dostępnym dosłownie na każdym kroku. Co ważne, jest to jedna z najtańszych pozycji w menu. Podczas naszego pobytu w Maroku jedliśmy go wielokrotnie.
Brochettes
To nic innego jak szaszłyki. Jakie mięso? Różnie: baranina, wołowina, kurczak, a może być nawet indyk. Szaszłyk podawany jest w towarzystwie warzyw, ostatnio coraz bardziej popularna staje się wersja z frytkami (cóż, trzeba dostosować się do turysty z Europy…).
Skoro już wspomniałam o dodatkach – warto napisać coś w tym miejscu o przystawkach. Często są to oliwki i marokański chlebek. Co ważne, pamiętajcie, że taka przystawka powinna być darmowa.
Nie da się ukryć, że brochettes stało się ulubioną marokańską potrawą Daniela i zamawiał ją najczęściej. Na pewno na długo zapamiętamy smak tego dania z placu Jamaa El Fna (wpis o Marrakeszu znajdziecie tutaj >>klik<<).
Pastilla
Dla mnie absolutna bomba! W skrócie pisząc, to słodkie ciasto/placek, posypane cukrem pudrem, cynamonem i migdałami, a w środku nadziewane kurczakiem (choć ponoć bywa też i gołąb!). Tak, dobrze przeczytaliście! To wybitne połączenie smaków słodkich i wytrawnych. Oczywiście nie jest to danie dla każdego (Daniela nie mogłam przekonać), bardziej dla osób, lubiące eksperymenty w kuchni.
Pastilla nie jest już tak popularna jest wcześniej wymienione dania. Wydaje mi się, że w menu widziałam ją tylko w dwóch restauracjach. Ponoć są też mniejsze wersje dostępne w cukierniach i na ulicznych straganach, jednak przyznam się bez bicia, że nie zauważyłam ich.
Co więcej?
W Maroku dość popularna jest harrira. To dość syta zupa z pomidorów, soczewicy i ciecierzycy, której podstawą jest wywar z mięsa. Jak na zupę przystało, to dość tanie danie.
Z kolei miejscowości nad oceanem specjalizują się w potrawach z ryb i owoców morza. Dobrą rybkę zjecie między innymi przy porcie w Agadirze.
Jako dodatek do dania możecie zamówić tzw. sałatkę marokańską. Jest dość prosta w swojej formie, to posiekane pomidory, ogórki i papryka.
Warto wspomnieć o tym, że Marokańczycy kochają słodkości. I rzeczywiście widać to na każdym kroku, chociażby w liczbie cukierni i kawiarni w konkretnych miastach. Ciasteczka mają często dość podobny skład, ważnym elementem jest tu miód i cukier puder. Najlepiej jest kupować po 2-3 pojedyncze sztuki, by móc spróbować wszystkiego po trochu. Prawdą jest, że tego typu wyroby są tam bardzo słodkie i dla osób, które na co dzień nie jedzą słodyczy, mogą być za słodkie.
Jedzenie w Maroku – ceny
Ceny poszczególnych dań w Maroku różnią się znacząco. Od czego zależą? Od lokalizacji, regionu, prestiżu restauracji i wielu innych. Wbrew pozorom, najdrożej nie jedliśmy wcale na placu Jamaa El Fna w Marrakeszu, ale podczas naszej >>wycieczki na pustynię<<. Niestety, pomimo wielu pozytywnych wrażeń przywiezionych z tego wyjazdu, był jeden negatywny aspekt – jadaliśmy w dość drogich miejscach. Ceny wahały się od 100 do 130 DH za danie (40-52 zł). Oczywiście dla nas nie są to być może wysokie kwoty, jednak jak na Maroko, tak.
Najtaniej jada się na ulicy. Z reguły są to bardziej przekąski niż dania główne, chociaż… Pierwszego wieczoru w Maroku, bezpośrednio po przylocie, jedliśmy kurczaka z marokańską sałatką i chlebem za 10 DH (ok. 4 zł). Później okazało się, że to był wyjątek, a nie reguła.
W restauracjach, jedną z najtańszych potraw jest kuskus, o czym wcześniej już wspomniałam. Cena przeważnie waha się w granicach 40-80 DH. Nieco droższy się tadżin (60-120 DH).
Jeżeli już o cenach mowa, pamiętajcie, żeby sprawdzać otrzymane rachunki. Niestety zdarza się (choć już coraz rzadziej), że kelnerzy doliczają do nich dodatkowe dania, których na oczy nie widzieliście.
Co do picia?
Jeśli Maroko, to oczywiście herbata miętowa. Koniecznie mocno posłodzona (ech, znowu ten cukier…). To chyba najbardziej dostępny produkt w tym kraju, piją ją zarówno turyści, jak i miejscowi. Podawana jest w charakterystycznym imbryku, a nalewana do małych szklanek, choć często zdarza się też, że przynoszona jest od razu w szklance.
Jak herbata, to i kawa… choć już nie tak popularna, to i tak bardzo smaczna, mocna i aromatyczna.
Hitem są soki ze świeżo wyciskanych owoców. Przeważnie z pomarańczy, ale też na przykład z grejpfruta czy granatu, lub mix tego wszystkiego.
Co do alkoholu, to pamiętajcie, że Maroko jest krajem muzułmańskim i z tego też względu napoje alkoholowe nie są łatwo dostępne. Najmniejszy problem z dostępem do napojów wyskokowych jest w Agadirze. Tam w większości knajp dostaniecie przynajmniej piwo. W pozostałych miejscach jest znacznie gorzej – alkohol znajdziecie głównie w hipermarketach na obrzeżach miast oraz w wybranych hotelach.
Tym może mało optymistycznym dla niektórych wątkiem, zamykam temat jedzenia w Maroku. Jestem jednak pewna, że każdy znajdzie tam coś dla siebie i odkryje nowe, ciekawe smaki. Na szczęście część z nich można przenieść do Polski, kupując tamtejsze przyprawy. Ja już gotowałam kuskus.
Próbowaliście już marokańskiej kuchni? Jeśli tak, to napiszcie w komentarzach, co najbardziej Wam smakowało.