Plażing w Birmie

Birds Island

W gruncie rzeczy każdy nasz wyjazd wygląda podobnie – jesteśmy w ciągłym biegu i zwiedzamy co się da. Jednak zawsze musi znaleźć się też kilka chwil na relaks. Dlatego gdy wybieraliśmy się do Birmy, na naszej liście musiało pojawić się wybrzeże. Co prawda wiele osób nam to odradzało, sugerując bardziej sprawdzone plaże Tajlandii, my jednak musieliśmy spróbować. Przeczytajcie jakie są nasze wrażenia po wizycie nad Zatoką Bengalską i jak wyglądają plaże w Birmie.

Trudna decyzja

Trzeba przyznać, że mieliśmy nie lada orzech do zgryzienia. Po szybkim research’u okazało się, że w Birmie nie ma zbyt wielu dobrych miejsc do plażowania. Dowiedzieliśmy się o miejscowości Myeik na południu kraju. Jednak dojazd tam zająłby zbyt wiele czasu, a o przekroczeniu granicy lądowej z Tajlandią też nie było mowy. Myśleliśmy też o plaży Ngapali, ale ona również nie była nam po drodze (o Ngapali możecie poczytać na blogu Jedz, baw się!). A już najbardziej zajaraliśmy się bajecznymi Wyspami Kokosowymi, geograficznie zaliczanymi do archipelagu Andamanów na Oceanie Indyjskim. W tym przypadku to ewentualne koszta rozłożyły nas na łopatki.

Najbardziej oczywistym wyborem okazały się więc dwie miejscowości położone na zachód od Rangun (Yangon) – Ngwe Saung oraz Chaung Tha. Po przeanalizowaniu dostępnych w tym czasie ofert hoteli (niestety nie było opcji nie-hotelu), zdecydowaliśmy się na tą pierwszą.

plaże w Birmie Ngwe Saung

… i jeszcze trudniejsza droga

Zanim mogliśmy wygrzewać się w słońcu na plaży Ngwe Saung, musieliśmy najpierw przejechać całkiem spory odcinek. Startowaliśmy znad Inle Lake (Nyaungshwe) autokarem nocnym do Rangunu. Mimo że nasz pojazd miał całkiem wysoki standard, to jazda była męcząca, zwłaszcza na krętym odcinku w okolicach Kalaw. No i trwało to całą noc.



Do Rangunu dotarliśmy wcześnie rano i jak się okazało, musieliśmy dostać się na inny dworzec – Dagon Ayeyar. Jako że Rangun jest największym miastem w Birmie, nie było to wcale takie proste. Szybkie negocjacje z taksówkarzami, którzy momentalnie nas otoczyli, pozwoliły nam zejść do ceny 10 000 kyatów. Na dworzec jechaliśmy ponad godzinę i w tym czasie zobaczyliśmy dość nieciekawy obraz miasta. Przejeżdżaliśmy przez typowe dzielnice biedy, nie wiedząc wtedy jeszcze, że Yangon ma też swoje dzielnice bogaczy… Ale o tym w kolejnych wpisach!

plaże w Birmie, Mjanmar nad morzem

 

Pomimo iż w przewodniku wyczytałam, że jedyny autobus do Ngwe Saung odjeżdża między 6 a 7 rano, nam udało się znaleźć autokar wyjeżdżający o 8. Nie byłoby to możliwe dzięki pomocy miejscowych, bo dworzec Dagon Ayeyar jest ogromny i tłoczny.

Autokar nad morze był już zdecydowanie niższej klasy niż ten do Rangunu. Kolejną różnicą była przewaga ilościowa Birmańczyków nad turystami. W trakcie oczywiście nie ominął nas obowiązkowy przystanek na posiłek. Jedzenie w tym przypadku było zgubne, bo ostatnia część trasy to same zakręty. O ile jeszcze w tę stronę mieliśmy wyjątkowe szczęście, to gdy wracaliśmy, wymiotowało pół autobusu…

Dotarliśmy. Nasza podróż trwała 21 godzin.

plaże w Birmie

Skuter zamiast leżaka

Ngwe Saung to typowa turystyczna miejscowość. Jest jedna główna ulica wzdłuż której ciągną się tzw. resorty. Wczasy tam nie należą do najtańszych, nawet dla Europejczyków. Nam udało się znaleźć promocyjną ofertę, dlatego mogliśmy sobie pozwolić na 3-dniowy pobyt. Prąd był jedynie w godzinach 18-6, a o wi-fi można było zapomnieć. Nie zmienia to jednak faktu, że dla osób, które liczą się ze swoim budżetem, jest to bardzo dobra opcja – zadbane i czyste domki, blisko do morza i śniadanie w cenie – czego chcieć więcej? (Jeśli chcesz, możesz zarezerwować tutaj). 

Forest Home Resort, Birma hotel nad morzem

W Ngwe Saung jest niewielkie centrum, gdzie znajdują się restauracje i sklepiki z pamiątkami. Od większości hoteli dzieli je spora odległość, dlatego korzysta się często z taksówek na skuterze lub riksz. Skuter i rower można też wypożyczyć na cały dzień.

Ngwe Saung

Gdy udajemy się w końcu w kierunku morza, wrażenie robi na nas robi ogromna przestrzeń na plaży. Ale co ciekawe nikt się tam nie opala, a na palcach jednej ręki można policzyć osoby kąpiące się w morzu. Jest natomiast mnóstwo osób jeżdżących na skuterach i quadach. Kręci się też kilku młodych chłopców na koniach. W kostiumach kąpielowych występują nieliczni turyści, natomiast cała reszta, jeśli już nawet idzie do morza, to w ubraniu. I raczej nie pływa, przebywając w niewielkiej odległości od brzegu.

Ngwe Saung - plaże w Birmie

Ngwe Saung - plaże w Birmie

Na plaży znajdziecie także różnego rodzaju żyjątka. Jest sporo malutkich krabów, które tworzą na piasku coś w rodzaju korytarzy. W zależności od pływów pojawiają się też meduzy i inne parzydełkowce oraz ślimaki.

Atrakcje

Plaża plażą, ale przecież nie można się na niej wylegiwać cały dzień! Zwłaszcza że tutaj nikt tak nie robi. Dlatego warto poszukać dodatkowych rozrywek.

Idąc wzdłuż wybrzeża na pewno natkniecie się na dwie małe pagody, położone na kamieniach. Jak na plażę jest to dość nietypowy widok. Cóż, w Birmie pagody są po prostu wszędzie 😉

Można też wybrać się na spacer na Lovers Island. Ta niewielka wysepka prawie w całości pokryta skałami, w trakcie odpływów zamienia się w półwysep. Dzięki temu na wyspę można wejść suchą nogą. Jest tak mała, że jej obejście zajmuje niecałe pół godziny. Standardowo można tam zobaczyć posąg buddy, a tuż obok – syrenki. Ten drugi jest znacznie bardziej popularny.

Lovers Islands

Spragnieni przygód, mogą udać się na wycieczkę łodzią. Do wyboru jest snorkeling, wędkowanie bądź odwiedziny pobliskich wysepek. My wybraliśmy snorkeling, czyli krótko mówiąc nurkowanie z rurką na powierzchni. Podczas tripu byliśmy w dwóch miejscach, które idealnie nadawały się do tego typu aktywności. Dlaczego? Woda lazurowa, a w niej mnóstwo kolorowych ryb! W międzyczasie odwiedziliśmy jeszcze Bird Island, gdzie podano nam na obiad przepyszną rybę (szkoda tylko że jedną na dwie osoby). Był też czas, żeby wspiąć się na wzgórze na wyspie i cieszyć oczy pięknymi widokami wokół. Wyprawy nie polecamy osobom mającym chorobę lokomocyjną. Ja mogłam się o tym przekonać na własnej skórze, a podróż powrotna okazała się koszmarem. Sporym minusem było też to, że żaden z dwóch mężczyzn przebywających na łódce nie mówił ani słowa po angielsku. Mimo wszystko, to co zobaczyłam pod wodą było tego warte. Kto by pomyślał, że coś co do tej pory oglądałam w telewizji lub co najwyżej ZOO, teraz zobaczyłam na żywo.

plaże w Birmie

A co wieczorem? Najlepiej ulokować się w którejś z licznych tutaj knajpek. W niektórych są także organizowane pokazy sztucznych ogni. Co ważne, szybko robi się ciemno, więc dobrze mieć przy sobie latarkę.

Czy było warto?

Plaże w Birmie, to nie są klasyczne kurorty wyjęte prosto z folderów biur podróży. Ale znajdziecie tutaj ogromne połacie plaży i tajemnicze wyspy. A ludzie, których spotkacie, nie będą myśleli tylko o tym jak wycisnąć od Was ostatni grosz. Biali i ubrani w strój kąpielowy, na pewno wzbudzicie niemałą sensację, więc przygotujcie się na sesje fotograficzne z miejscowymi. Do miejscowości nadmorskich z reguły prowadzi jedna, wyboista droga, więc bądźcie gotowi na to, że trasa nie będzie należała do przyjemnych (chyba że jedziecie na motocyklu 😉 ) Mimo to, chociażby dla magicznych zachodów słońca, warto wybrać się na birmańskie wybrzeże.

sunset Mjanmar

Przykładowe ceny:

Autobus z Rangunu do Ngwe Saung (i odwrotnie) – 10 000 kyatów

Domek w Forest Home Resort – 22$/dobę

Snokering (Mr Win)– 25 000 kyatów

Wypożyczenie skutera – 10 000 kyatów/dzień

Obiad (z napojem) – ok. 5000-8000 kyatów

Internet – karta SIM 1500 kyatów + obowiązkowe doładowanie 3000 kyatów

Skuter taxi z centrum do dowolnego hotelu – 500-1000 kyatów