„Lepiej nosić niż się prosić” mówi stare przysłowie. I myślę, że znajduje ono też zastosowanie w motocyklizmie. Tylko słowo nosić trzeba podmienić na wozić. Zatem ten artykuł jest o tym, co wozić w motocyklu, zarówno kiedy kręcimy kilometry wokół komina, jak i w długiej trasie. Kiedy wsiadam na motocykl, nie myślę o tym, że coś może pójść nie tak, zarówno ze względu na problemy techniczne maszyny, jak i wypadki losowe, ale zawsze staram się być przygotowany (w miarę możliwości oczywiście) na wszystko.
Narzędzia to podstawa
Narzędzia wozimy nawet w przypadku, kiedy motocykl jest tuż
po serwisie. Nie mówię tu o tym, że zaraz może stanąć i uziemić Cię w środku
lasu. Może się zdarzyć, że podczas postoju w malowniczym miejscu, zobaczysz
obluzowaną śrubkę od owiewki, która jest w takim miejscu, że jakbyś nie
kombinował, nie dojdziesz do niej w żaden sposób palcami. I co wtedy? Przydałby
się imbus. A na domiar złego, jak wyjeżdżałeś z garażu, widziałeś ten odpowiedni
klucz na środku stołu. Przypadek? To teraz nieistotnie. Ważne, że go nie masz!
Ja wiem, że wielu by nie uroniło łzy, kiedy ta śrubka się
zgubi, ale co wtedy, gdy to coś poważniejszego? Dlatego warto mieć przy sobie
choćby absolutnie minimum narzędzi. Tu nie mam dla Ciebie gotowej recepty,
jakie dokładnie klucze mieć w narzędziówce, bo każdy motocykl jest inny. Sam
musisz sprawdzić, jakie klucze będą Ci potrzebne.
Ja osobiście mam dwie narzędziówki. Pierwsza to wyżej wspomniane minimum potrzebne do tego, by ową śrubkę dokręcić. Ten mały zestaw mam zawsze. Leży na dnie kufra i jeść nie woła. Druga to już wyższa szkoła jazdy. Zabieram ją tylko w dłuższe trasy i zawiera narzędzia, którymi naprawię coś z czym mogę jechać dalej, ale lepiej nie męczyć się w drodze. Jest zwykle schowana gdzieś głębiej i nie musze mieć do niej szybkiego dostępu.
Na czym polega różnica między jedną a drugą i dlaczego tak to podzieliłem? Bo gdy padnie mi świeca zapłonowa, to mimo że mam tylko dwie (po jednej na cylinder), to nie będę jej wymieniał, kiedy mam do domu 15 kilometrów. Bo wymiana w przypadku mojego motocykla potrwałaby dobre półtora godziny i nie ma to najmniejszego sensu. Klucze do świec i zapasowe świece mam właśnie w drugiej narzędziówce. Co zatem mam zawsze w motocyklu?
Mały zestaw narzędzi
- Śrubokręt – 2w1 z obracanym grotem, z jednej strony krzyżak, z drugiej płaski,
- imbusy – mały komplecik krótkich kluczy w kształcie litery L,
- kilka kluczy płasko-oczkowych 8,10,12,13,14,
- opaski plastikowe tzw. trytki, po kilka sztuk krótszych (10cm) i dłuższych mocniejszych (30cm),
- mały klucz francuski zamiast takiego z rozwarciem do 18mm,
- multitool,
- próbówka elektryczna,
- zapasowe bezpieczniki,
- kawałek przewodu elektrycznego,
- taśma izolacyjna,
- mini latareczka,
- wężyk paliwowy średnicy wew. 8mm około 20 cm.
Ten zestaw pozwali mi usunąć usterki, które uniemożliwiłyby mi dalszą
jazdę, a wiem, że mógłbym je usunąć mając czym. Jest też druga strona medalu.
Moje narzędzia mogą okazać się pomocne innemu bikerowi napotkanemu na trasie
albo jadącemu ze mną.
Duży zestaw – uzupełniający
- klucz do świec i dwie nowe świece,
- klucze 12,17,19,21,22,
- kawałek rurki jako przedłużenie do imbusów z małego zestawu,
- zestaw naprawczy opony, 3 butle ze sprzężonym powietrzem i zawór do szybkiego napełniania koła,
- zapalniczka,
- piła strunowa,
- rękawiczki robocze,
- 3 łyżki do opon,
- kawałek szmatki.
I to wszystko. Naprawdę więcej nie trzeba, by możliwe do
usunięcia problemy w długiej trasie usunąć, albo naciągnąć łańcuch napędowy. Jak
już wspomniałem wcześniej, to wystarczy w przypadku mojego motocykla, a że znam
go na wylot, to wiem co piszę. Jednak każdy motocykl jest inny. Mam Japończyka,
więc przeważają śruby z łbem na klucze 12 i 14 lub inbusy. Z kolei we włoskiej
maszynie będą częściej 13, a w niemieckiej mogą się trafić 16 i 18. Musisz więc
mieć zestaw narzędzi dopasowany do tego konkretnego motocykla, który obecnie
posiadasz.
Często podstawowe narzędzia masz już w oryginalnej narzedziówce, którą otrzymałeś w zestawie z motocyklem. Tak jest kiedy cieszysz się świeżutką maszyną z salonu. Jednak gdy masz motocykl z drugiej czy trzeciej ręki (choć są odstępstwa od reguły) tego szczęścia już możesz nie mieć. Wtedy musisz o taki zestaw zadbać sam. Jeśli nie bardzo potrafisz określić, jakie są Ci potrzebne narzędzia, tu pomocna może się okazać dokumentacja techniczna motocykla. W tzw. manualu zwykle są rozpisane narzędzia potrzebne do tego, by rozebrać maszyną na części pierwsze i z powodzeniem złożyć. Sieć jest pełna takich dokumentacji, wystarczy zapytać wujka Google przez wpisanie marki i modelu, a zakończyć wyszukiwaną frazę PDF.
Kilka zasad
Dobra zasadą jest, by taki zestaw był żelazną rezerwą,
której nie ruszasz, kiedy dłubiesz coś w garażu przy piwku. Cóż to by była za
strata, gdy gdzieś w polu potrzebujesz coś dokręcić, ale ten właśnie wspominany
wcześniej imbus 5 nadal leży na środku stołu, bo zapominałeś go odłożyć do
zestawu, jak wczoraj przez dwie godziny kręciłeś tą samą śrubę w lewo i prawo,
byle tylko coś podłubać przy maszynie i napić się tego złocistego napoju.
Ważne też, by narzędzia (nie tylko te w motocyklu, ale i w garażu) były przyzwoitej jakości. Nie ma nic gorszego jak objechana śruba przez rozkalibrowaną 13 kupioną w dyskoncie z zestawem dwudziestu kluczy za 19,99 zł. Co Ci po takim zestawie kluczy, które zaraz połamiesz albo narobisz sobie kłopotu z objechanym łbem śruby.
Jeśli mogę Ci polecić narzędzia, to w Lidlu tego typu sprzęt jest całkiem przyzwoity, i to za niewygórowaną cenę. Sam korzystam z bogatego zestawu nasadek i kluczy z Lidla już dłuższy czas i nie widać po nich śladu zużycia, a kosztował zaledwie 300 zł. To naprawdę niewiele jak na taki zestaw. Sam mam klika kluczy, gdzie jeden kosztował 50 zł i nie był to bynajmniej jakiś egzotyczny rozmiar, tylko dobra markowa nasadka. Do narzędziówki klucze spokojnie możesz kupić np. w Castoramie. Można tam kupić narzędzia pojedynczo i skompletować cały zestaw, który właśnie Cię interesuje.
Jednak narzędzia to nie wszystko, co mam ze sobą…
Mała bańka oleju
Wiem, że zaraz znajdzie się ktoś, kto mi wypomni, że moja
maszyna bierze olej, a jego nie, i nie musi wozić w motocyklu. Otóż nie tak do
końca. Moja Yamaha bierze olej, jak każdy motocykl z silnikiem spalinowym (bo
przecież są już maszynki z silnikiem elektrycznym, lecz nie o nich tu mowa).
Ale są to ilości w górnej granicy do 0,5 litra oleju na przebieg interwału
serwisowego (8000km). Więc jak na ogólną ilość oleju 4,2 litra to mało. I jest
to tak, że do ok. 5tyś kilometrów od wymiany nie ubywa nic, a potem wraz ze
zwiększającym się zużyciem oleju, zaczyna go delikatnie ubywać. Jest to typowe
w większości silników wysokoobrotowych, czterosuwowych traktowanych dobrym
olejem.
Oczywiście olej musi być dobierany zgodnie z tym, co zaleca producent, niezależnie od przebiegu i wieku motocykla. Ja w motocyklu mam podczas dłuższych tras małą butelkę po płynie hamulcowym (250 ml). Jest o tyle fajna, że ma specjalny korek, który po wyciągnięciu ma około dziesięciocentymetrową rurkę, którą z łatwością trafiam w ukryty pod owiewką wlew oleju.
Inne zastosowania
Ale niekoniecznie wożę ten olej do tego, by wlać do silnika.
Moją TDMkę wyposażyłem w dozownik oleju do smarowania łańcucha. Świetna sprawa.
Nawiasem mówiąc, nie muszę już zabierać ze sobą smaru do łańcucha – sprytny
układ podaje olej wprost na łańcuch tuż przed zębatką na pięcie koła, kiedy
naciskam hamulec podczas jazdy. Układ jest odłączany i załączany przełącznikiem
na kierownicy w razie potrzeby na kilkanaście kilometrów jazdy. Olej uzupełniam
regularnie, kiedy jestem w garażu. Ale
gdy trafi mi się w długiej podróży kilka dni deszczowych, te 100 ml w zasobniku
może się okazać za mało, więc lepiej smarować olejem silnikowym niż żadnym.
Olej może też się przydać, kiedy trafi Ci się usterka w silniku. Często słyszę o tym, że komuś puścił uszczelniacz na wałku zdawczym, czyli tuż pod zębatką na silniku. Oleju wtedy ubywa szybciej niż zwykle. Taki zapas minimalny może zawsze uratować cztery litery w drodze. Posiadacze motocykli z Wałkiem Kardana mogą też się spotkać z wyciekiem z okolic piasty tylnego koła. Więc lepiej uzupełnić braki oleju olejem silnikowym niż jechać na sucho. Oczywiście wtedy należy wymienić ten olej na właściwy po wymianie uszczelnień.
Smartfon i ładowarka
Pamiętacie „Gang Dzikich Wieprzy”? Moim zadaniem to świetny
film, który pokazuje na czym powinien polegać motocyklizm. Chłopaki wyrzucają
tam swoje telefony. Wychodzą z założenia, że mając telefon jesteś jego
więźniem, a przecież jazda na motocyklu jest po, to by poczuć się wolnym. I
dużo w tym prawdy, choć sam jednak zawsze zabieram swojego smartfona i często z
niego korzystam. Pomijając fakt, że jest w nim świetna nawigacja od Google,
czasem używam aplikacji, która prowadzi mnie po wcześniej ustalonym tracku. Do
tego mam intercom z bluetooth i słyszę w kasku wszystkie polecenia miłej pani,
która zna drogę. Przez to nie muszę się martwić o to, że słońce świeci prosto w
ekran i przeoczę jakieś skrzyżowanie, na którym miałem skręcić.
Telefon służy mi również do innych rzeczy. Przecież nie
sposób widząc piękny zachód słońca na tle swojego motocykla, nie zrobić mu
fotografii. Nie biorę przecież na przejażdżkę w koło komina aparatu
fotograficznego, bo celem wyjazdu z garażu był po prostu „spacer na świeżym
powietrzu”.
Dodatkowo powinieneś mieć zainstalowane przynajmniej dwie
aplikacje. Jedna to „Na wypadek”, druga
– bardziej ważna to „Motosave”. Motosave to apka, która w wyniku wstrząsów
uruchomi procedurę powiadamiania sms-em o Twoim położeniu wskazane wcześniej
osoby . Oczywiście jeżeli nie będziesz się po tym wszystkim ruszał. „Na
wypadek” zaś pomoże Ci zebrać wszelkie informacje potrzebne do zgłoszenia
szkody u ubezpieczyciela.
Ładowarka to rzecz oczywista. Kiedy korzystasz z nawigacji to bateria naprawdę szybko się zużywa, więc warto ładować telefon na bieżąco. W swoim motocyklu mam gniazdo zapalniczki oraz dwa gniazda USB, z których mogę ładować kamerę sportową czy właśnie smartfon.
Co wozić w motocyklu – apteczka
I tu znowu zadania będą podzielone. Jedni powiedzą, że szkoda miejsca, inni, że warto mieć. Ja mam zawsze mini apteczkę. Jest schowana pod kanapą. Jeszcze nigdy nie musiałem z niej korzystać i obym nie musiał. Ale to też nie tylko dla siebie ją wożę. Może się tak zdarzyć, że będę zmuszony udzielić pierwszej pomocy innemu bikerowi czy kierowcy samochodu i wtedy może się przydać. W apteczce warto mieć między innymi zestaw do płukania oka. Tak niewiele trzeba, by przez otwarty wizjer coś wpadło. Już nie wspomnę o tym, że uwielbiam jeździć z otwartą szczęką w kasku i wtedy moje oczy osłania tylko blenda przeciwsłoneczna. O samych apteczkach na naszej stronie pisała niedawno Iwona. Jej artykuł możesz znaleźć >>tutaj<<.
Ekspandor, pasy, troki
Gdy wybieram się w dłuższą podróż, zawsze lubię mieć dobrze
zabezpieczone bagaże. Doświadczenie nauczyło mnie, że to bardzo istotne. Na
przykład kiedy wraz z żoną zwiedzaliśmy motocyklami Albanię w
czterdziestostopniowym upale, okazało się, że miejsca mocowania kufra do
stelażu zrobiły się tak miękkie, że kufer po prostu się wypinał. Uratowały mnie
paski z sprzączkami, którymi spiąłem kufry do stelaża. Od tej pory zawsze
spinam kufry dodatkowo pasami i mam większą pewność, że nawet na dziurawej
drodze nie odpadną. Rozwiązaniem jest zakup kufrów aluminiowych, ale koszty są
nieporównywalne i ktoś kto korzysta z nich raz w roku, raczej nie montuje
takich. Oprócz tych pasów, którymi masz spięty bagaż, warto wozić w motocyklu
dwa zapasowe pasy.
Innym razem, podczas rajdu turystycznego koledze przytrafiła
się lekka zdrapka. Korzystając z okazji serdecznie pozdrawiam kolegę. Niestety
nie miał gmoli. O samych gmolach i craschpadach napiszę obszerniej w innym
artykule. Ucierpiała boczna owiewka i czasza. Wszystko tak niefortunnie zostało
uszkodzone, że motocykl mimo że mechanicznie sprawny, nie nadawał się do jazdy,
bo wszystko spadało na przedni błotnik. I tu idealnym rozwiązaniem okazała się
siatka do mocowania bagażu. Zapięliśmy siatkę sprytnie do zbiornika oplatając
przód tak, aby się trzymało. Kolega spokojnie wrócił do domu. W innym przypadku
trzeba byłoby szukać jakiegoś transportu. Tydzień później ten sam kolega wysłał
mi fotkę z zadowoloną miną – trzymał już nowiutkie gmole.
Zapięcie motocykla
Dlaczego warto je wozić w motocyklu, chyba nie trzeba
specjalnie tłumaczyć(?) Niestety często jestem zmuszony pozostawić swój motocykl
w miejscu, które może okazać się dla niego niebezpieczne. Nieważne, czy to pod
hotelem, czy na parkingu strzeżonym w centrum Rzymu, zawsze zakładam blokadę na
tarczę hamulcową. A jak jest możliwość, to przypinam jeszcze wszystko grubym
łańcuchem do czegoś, czego nie da się łatwo wyrwać. Wiem, że dla chcącego nic
trudnego, ale samo zapięcie do lekkich nie należy, a ja wolę spać spokojniej.
Woda do picia
Woda czy ogólnie – napój, to rzecz bardzo ważna i może
powinienem o tym napisać już na samym początku. Nie ma nic gorszego jak
odwodnienie organizmu. Przekonała się o tym moja żona drugiego dnia zwiedzania
wspomnianej Albanii. Okazało się, że jej organizm tak szybko się w tym ogromnym
upale odwodnił, że nie potrafiła kontynuować jazdy. Minęły 2 godziny zanim
doszła do siebie, pijąc litrami wodę na stacji benzynowej. Jednak nie w tym
problem, że nie mieliśmy co pić. Wręcz przeciwnie. Oboje byliśmy wyposażeni w
tzw. camelbaki. Jednak jako jeszcze niedoświadczona motocyklistka, nie
potrafiła sprawnie korzystać z ustnika i zarazem prowadzić motocykl. Po tej
sytuacji szybko się nauczyła i w kolejne dni podróżowaliśmy bez przeszkód.
Trzeba pamiętać, że sama woda może nie wystarczyć. Warto wodę niegazowaną wzbogacać o potrzebne człowiekowi minerały i elektrolity. Ja kupuję zapas albo w tabletkach, albo w proszku. Takie gotowe zestawy witamin można kupić w sklepie sportowym.
Wyżej wymienione przedmioty są tylko przykładem dla Ciebie i oczywiście nie musisz tego wszystkiego wozić w motocyklu. Bo w sumie wystarczy, że masz złotą kartę kredytową i wszystko możesz kupić w trasie. Ale czy o to chodzi? Nie odpowiem Ci na to pytanie. Musisz sam znaleźć swoją drogę. Najważniejsze, by każdy z nas wyruszając z garażu zabierał ze sobą głowę i korzystał z niej od startu do zatrzymania się motocykla. Jedynie w ten sposób możemy bezpiecznie podróżować. Ciekaw jestem, co Ty uważasz, że warto wozić motocyklu. Może jest coś co powinienem mieć zawsze ze sobą, ale sam na to nie wpadłem, bo nigdy nie było mi to potrzebne? Czekam na Twój komentarz pod wpisem i życzę tyle samo powrotów, co wyjazdów.